Velo Dunajec i Wiślana Trasa Rowerowa
Niedziela, 23 października 2016
· Komentarze(1)
Cały tydzień szaro, ale na weekend przyszła pogoda śliczna - grzech byłoby nie skorzystać. Wiatr wschodni, więc trzeba drogę planować na wschód od Krakowa, tak żeby łatwiej było wracać. Przyszło mi do głowy pojechać przez Szczurową do Dunajca, żeby obejrzeć z bliska szumnie ogłaszany 13km odcinek "Velo Dunajec", ale jak poszukałem w sieci dokładniej, to okazało się że i wzdłuż Wisły jest trochę świeżej drogi wałami, tak więc zamiast Szczurowej wybrałem drogę wzdłuż Wisły. I żeby nie było całkiem płasko, to zacząłem dzień od Pogórza Proszowickiego:
Rano 3 stopnie, ale to nie problem - to mój pierwszy wyjazd z większą torbą na bagażnik, więc choć to nie sakwa, to mam miejsce i na termos/kanapk/kocher i na nadmiarowe ciuchy - więc rano zamiast marznąć zażywam ciepełka z ekstra polarem pod bluzą rowerową. Ale szybko jednak się rozbieram, bo podjazdy bywają tu ostre.
A sama okolica bardzo mi się podoba - może i szybciej byłoby główną przez Proszowice, ale te pagórki są przesłodkie:
W końcu ostatnia prosta do Nowego Brzeska - na mapie jest to droga polna, ale okazuje się ładnym asfaltem, a dodatkowo z pagórkiem pozwalającym spojrzeć dalej na dolinę Wisły:
Za Brzeskiem most na Wiśle i zaraz za nim zaczyna się ścieżka wałami.
Ścieżka wyasfaltowana w obie strony mostu, ale stronę Niepołomic obejrzę kiedy indziej - teraz czeka mnie droga pod wiatr, z widokiem na klasztor w Hebdowie:
Luksusy asfaltu trwają nieco krócej niż miałem nadzieję. Jeszcze chwila dobrze ubitym żwirem:
i muszę zjechać na drogi przez wioski. Ale nie narzekam - pogoda śliczna, drogi ładne - po prostu jadę nieco dalej od Wisły. Nieco mniej miło jest na główniejszej drodze, ale nią jadę tylko przez chwilę - przez Ujście Solne i wkrótce skręcam na Dąbrówkę - według filmiku na youtube ścieżka zaczyna się nieco wcześniej, w Barczkowie, ale tam ponoć jest jeszcze w budowie, podczas gdy w Dąbrówce asfalt na wale jest świeży, ale zdecydowanie skończony.
Jedzie się wygodnie, dookoła pustka. Wiatr w twarz się wzmaga i szybko przybliża się wał chmur połączony z mgłą. Gdy w końcu mnie dopada, to robi prawie cicho a świat znika w mleku mgły:
Przez chwilę asfalt ubłocony nie kołami, tylko jakimiś śladami zwierząt (dziki?). Pod wałem widzę myśliwego przedzierającego się przez chaszcze. Na ramieniu dwururka, u pasa trup bażanta. Bażanty teraz są takie ufne - wydaje się czasem, że można by takiego gołymi rękami złapać, ale pewnie myśliwego cieszy "zdobycz".
Za chwilę jestem otoczony dziesiątkami jakiś drobnych ptaszków - nisko pikują nad samym wałem i poniżej, tak że jestem otoczony ćwiergotaniem, a kolorowe piórka rozjaśniają mgłę.
Chwilę później monotonię mgły łamie ok. 10-osobowa grupa rowerzystów w kamizelkach odblaskowych. Pozdrawiamy się, ale nie ma ochoty na zatrzymywanie się i pogaduchy, tak że nie mam pojęcia dokąd zmierzają. W każdym razie to oni jadą z wiatrem, a okutani kurtkami, kapturami wyglądają na jakiś zmarźniętych - pewnie z daleka.
Dojeżdżam do Dunajca a mgła pomału rzednie. Według filmiku z sierpnia tu gdzieś powinna kończyć się ścieżka wałami, zmuszając do zjazdu w wioski, ale szczęśliwie się nie kończy się, tylko ładnie wyprowadza prawie do samego ujścia Dunajca do Wisły i potem wzdłuż Dunajca - bardzo fajne! To zdecydowanie będzie hit weekendowych wycieczek, gdy będzie ciągły asfalt wzdłuż rzek od Niepołomic do Tarnowa.
Na końcu ścieżki wałami stoją walce - pewnie za miesiąc drogi będzie więcej, na razie zjeżdżam na drogi wioskowe
gdzie w Wietrzychowicach wita mnie ładny kościół, już w pełnym słońcu (mgła zniknęła bez śladu):
Bocznymi drogami przejeżdżam pod prom w Otfinowie (chciałem obejrzeć, choć droga dalej od Wisły chyba mniej przez wioski):
Odwiedzam też z ciekawości kościół poświęcony błogosławionej Kózkównie:
po czym zamiast kierować się najkrótszą drogą na początek Velo Dunajec (w Glowie), jadę szlakiem rowerowym drogą pośrodku niczego:
Jest już całkiem ciepło (15 stopni), więc torba na bagażniku wypchana ciuchami tak, że doceniam możliwość jej powiększenia przez odsunięcie specjalnego zamka:
W Radłowie przejeżdżam koło znaku kierującego na knajpę, więc niesłusznie założyłem że nigdzie na trasie nie będzie okazji do zjedzenia, ale skoro już zabrałem kocher, to odżałuję knajpę - co prawda już głód ssie, ale może przy oficjalnie otwartym Velo Dunajec będą jakieś wiaty MOR?
W wiosce Glów koło cmentarzyka wojennego ścieżka wyprowadza na wał,
gdzie jest śliczny, oznakowany asfalt Velo Dunajec:
Velo Dunajec wygodny a widoki nadrzeczne:
Trochę niepokoi że nadal mam wiatr w twarz (znaczy się ze wschodniego zrobił się południowo wschodni), ale nie ma co się martwić na zapas - za 13km skręcam na zachód i liczę na wiatr w plecy.
Żadnych wiat "Miejsce Odpoczynku Rowerzystów" nie ma. Szkoda, ale w końcu wiele nie potrzebuję - zjeżdżam z wału i jadę błotnistą drogą przez jakieś łęgi nad ładny staw, gdzie rozkładam kocher:
Potem przejeżdżam pod autostradą i dalej nad Dunajcem po opłotkach Tarnowa aż do zjazdu z A4 w Ostrowie. Jadę serwisówką koło A4 i zgodnie z oczekiwaniami mam wreszcie miły wiatr w plecy, co pozwala optymistycznie myśleć o powrocie do domu mimo, że już popołudnie.
W komórce wyświetla mi się ślad trasy przejechanej tu z synem w sierpniu, więc jadę bez obaw o np. nagłe skończenie się serwisówki, jednak w końcu decyduję się na zboczenie z pewnej drogi - jadę dalej na zachód, przez Szczepanów:
tak by pojechać drogą przez zupełnie nieznany mi las koło Jodłówki:
Na płaskiej, pustej drodze do Mikluszowic mam doskonały widok na zachód Słońca, po którym szybko robi się szaro. W Puszczy jest już całkiem ciemno, tak że tam już jadę na lampkach. Do domu jeszcze tylko chwilka - korci by dokręcić jeszcze odrobinę, tak by wyrobić pełne 200km, ale zwycięża rozsądek - jeszcze trzeba dziś pójść do kościoła.
Rano 3 stopnie, ale to nie problem - to mój pierwszy wyjazd z większą torbą na bagażnik, więc choć to nie sakwa, to mam miejsce i na termos/kanapk/kocher i na nadmiarowe ciuchy - więc rano zamiast marznąć zażywam ciepełka z ekstra polarem pod bluzą rowerową. Ale szybko jednak się rozbieram, bo podjazdy bywają tu ostre.
A sama okolica bardzo mi się podoba - może i szybciej byłoby główną przez Proszowice, ale te pagórki są przesłodkie:
W końcu ostatnia prosta do Nowego Brzeska - na mapie jest to droga polna, ale okazuje się ładnym asfaltem, a dodatkowo z pagórkiem pozwalającym spojrzeć dalej na dolinę Wisły:
Za Brzeskiem most na Wiśle i zaraz za nim zaczyna się ścieżka wałami.
Ścieżka wyasfaltowana w obie strony mostu, ale stronę Niepołomic obejrzę kiedy indziej - teraz czeka mnie droga pod wiatr, z widokiem na klasztor w Hebdowie:
Luksusy asfaltu trwają nieco krócej niż miałem nadzieję. Jeszcze chwila dobrze ubitym żwirem:
i muszę zjechać na drogi przez wioski. Ale nie narzekam - pogoda śliczna, drogi ładne - po prostu jadę nieco dalej od Wisły. Nieco mniej miło jest na główniejszej drodze, ale nią jadę tylko przez chwilę - przez Ujście Solne i wkrótce skręcam na Dąbrówkę - według filmiku na youtube ścieżka zaczyna się nieco wcześniej, w Barczkowie, ale tam ponoć jest jeszcze w budowie, podczas gdy w Dąbrówce asfalt na wale jest świeży, ale zdecydowanie skończony.
Jedzie się wygodnie, dookoła pustka. Wiatr w twarz się wzmaga i szybko przybliża się wał chmur połączony z mgłą. Gdy w końcu mnie dopada, to robi prawie cicho a świat znika w mleku mgły:
Przez chwilę asfalt ubłocony nie kołami, tylko jakimiś śladami zwierząt (dziki?). Pod wałem widzę myśliwego przedzierającego się przez chaszcze. Na ramieniu dwururka, u pasa trup bażanta. Bażanty teraz są takie ufne - wydaje się czasem, że można by takiego gołymi rękami złapać, ale pewnie myśliwego cieszy "zdobycz".
Za chwilę jestem otoczony dziesiątkami jakiś drobnych ptaszków - nisko pikują nad samym wałem i poniżej, tak że jestem otoczony ćwiergotaniem, a kolorowe piórka rozjaśniają mgłę.
Chwilę później monotonię mgły łamie ok. 10-osobowa grupa rowerzystów w kamizelkach odblaskowych. Pozdrawiamy się, ale nie ma ochoty na zatrzymywanie się i pogaduchy, tak że nie mam pojęcia dokąd zmierzają. W każdym razie to oni jadą z wiatrem, a okutani kurtkami, kapturami wyglądają na jakiś zmarźniętych - pewnie z daleka.
Dojeżdżam do Dunajca a mgła pomału rzednie. Według filmiku z sierpnia tu gdzieś powinna kończyć się ścieżka wałami, zmuszając do zjazdu w wioski, ale szczęśliwie się nie kończy się, tylko ładnie wyprowadza prawie do samego ujścia Dunajca do Wisły i potem wzdłuż Dunajca - bardzo fajne! To zdecydowanie będzie hit weekendowych wycieczek, gdy będzie ciągły asfalt wzdłuż rzek od Niepołomic do Tarnowa.
Na końcu ścieżki wałami stoją walce - pewnie za miesiąc drogi będzie więcej, na razie zjeżdżam na drogi wioskowe
gdzie w Wietrzychowicach wita mnie ładny kościół, już w pełnym słońcu (mgła zniknęła bez śladu):
Bocznymi drogami przejeżdżam pod prom w Otfinowie (chciałem obejrzeć, choć droga dalej od Wisły chyba mniej przez wioski):
Odwiedzam też z ciekawości kościół poświęcony błogosławionej Kózkównie:
po czym zamiast kierować się najkrótszą drogą na początek Velo Dunajec (w Glowie), jadę szlakiem rowerowym drogą pośrodku niczego:
Jest już całkiem ciepło (15 stopni), więc torba na bagażniku wypchana ciuchami tak, że doceniam możliwość jej powiększenia przez odsunięcie specjalnego zamka:
W Radłowie przejeżdżam koło znaku kierującego na knajpę, więc niesłusznie założyłem że nigdzie na trasie nie będzie okazji do zjedzenia, ale skoro już zabrałem kocher, to odżałuję knajpę - co prawda już głód ssie, ale może przy oficjalnie otwartym Velo Dunajec będą jakieś wiaty MOR?
W wiosce Glów koło cmentarzyka wojennego ścieżka wyprowadza na wał,
gdzie jest śliczny, oznakowany asfalt Velo Dunajec:
Velo Dunajec wygodny a widoki nadrzeczne:
Trochę niepokoi że nadal mam wiatr w twarz (znaczy się ze wschodniego zrobił się południowo wschodni), ale nie ma co się martwić na zapas - za 13km skręcam na zachód i liczę na wiatr w plecy.
Żadnych wiat "Miejsce Odpoczynku Rowerzystów" nie ma. Szkoda, ale w końcu wiele nie potrzebuję - zjeżdżam z wału i jadę błotnistą drogą przez jakieś łęgi nad ładny staw, gdzie rozkładam kocher:
Potem przejeżdżam pod autostradą i dalej nad Dunajcem po opłotkach Tarnowa aż do zjazdu z A4 w Ostrowie. Jadę serwisówką koło A4 i zgodnie z oczekiwaniami mam wreszcie miły wiatr w plecy, co pozwala optymistycznie myśleć o powrocie do domu mimo, że już popołudnie.
W komórce wyświetla mi się ślad trasy przejechanej tu z synem w sierpniu, więc jadę bez obaw o np. nagłe skończenie się serwisówki, jednak w końcu decyduję się na zboczenie z pewnej drogi - jadę dalej na zachód, przez Szczepanów:
tak by pojechać drogą przez zupełnie nieznany mi las koło Jodłówki:
Na płaskiej, pustej drodze do Mikluszowic mam doskonały widok na zachód Słońca, po którym szybko robi się szaro. W Puszczy jest już całkiem ciemno, tak że tam już jadę na lampkach. Do domu jeszcze tylko chwilka - korci by dokręcić jeszcze odrobinę, tak by wyrobić pełne 200km, ale zwycięża rozsądek - jeszcze trzeba dziś pójść do kościoła.