Stare Wierchy
Niedziela, 22 maja 2016
· Komentarze(0)
Kategoria mtb
Sobota zajęta pracami domowymi, ale w niedzielę Mateusz musi odrabiać lekcje - porzucam rodzinkę i jadę w góry. A że późno już, to jadę z rowerem na dachu auta - trzeba będzie coś szybkiego przekręcić.
Staję przed Koninkami i po krótkiej rozgrzewce asfaltem jestem wreszcie w lesie. Najpierw sporo ludzi, ale potem cisza i spokój. Najpierw delikatnie pod górę (7%), potem chwila zjazdu i znowu pod górę na Tobołów 10-13%. Na górze słońce i widoki
potem spokojna droga w stronę głównej grani
i w końcu wyjazd na czerwony szlak.
Szeroko wydeptana i wyjeżdżona droga jest na stromszych odcinkach nieco wymagająca dla mnie - niewprawnego górskiego rowerzysty, ale jedzie się fajnie.
i aż do schroniska na Starych Wierchach bez większych trudności.
W schronisku trafiłem na jakąś fluktuację ruchu, dzięki której zamówiłem pierogi bez problemów, ale gdy odchodziłem od stołu, to kolejka przy okienku wyglądała na godzinę stania - Stare Wierchy to jednak ludne miejsce.
Zaraz za schroniskiem mylę drogę i jadę za szlakiem tak, że w ostatniej chwili reflektuję się, że jest zdecydowanie za stromo na zjazd:
ale to tylko jedno ekstremum - generalnie jest fajnie.
Schronisko na Maciejowej mijam bokiem
i jadę widokowymi łąkami szybko w dół - do Rabki.
W Rabce jestem dosłownie chwilę - uciekam przed tłumami w szlak rowerowy na wschód, gdzie po mozolnym wyjeździe z doliny znowu mam widokową drogę polami:
a w końcu pojawia się asfalt, który zachęca by trochę dać odpocząć hamulcom - na liczniku było 74km/h:
W Olszówce powtórka - znowu bardzo ostry wyjazd w górę, po kamieniach i potem miły zjazd, choć już bez asfaltu.
Kończę dzień na miłych żwirowych ścieżkach jakiegoś "parku dworskiego":
Staję przed Koninkami i po krótkiej rozgrzewce asfaltem jestem wreszcie w lesie. Najpierw sporo ludzi, ale potem cisza i spokój. Najpierw delikatnie pod górę (7%), potem chwila zjazdu i znowu pod górę na Tobołów 10-13%. Na górze słońce i widoki
potem spokojna droga w stronę głównej grani
i w końcu wyjazd na czerwony szlak.
Szeroko wydeptana i wyjeżdżona droga jest na stromszych odcinkach nieco wymagająca dla mnie - niewprawnego górskiego rowerzysty, ale jedzie się fajnie.
i aż do schroniska na Starych Wierchach bez większych trudności.
W schronisku trafiłem na jakąś fluktuację ruchu, dzięki której zamówiłem pierogi bez problemów, ale gdy odchodziłem od stołu, to kolejka przy okienku wyglądała na godzinę stania - Stare Wierchy to jednak ludne miejsce.
Zaraz za schroniskiem mylę drogę i jadę za szlakiem tak, że w ostatniej chwili reflektuję się, że jest zdecydowanie za stromo na zjazd:
ale to tylko jedno ekstremum - generalnie jest fajnie.
Schronisko na Maciejowej mijam bokiem
i jadę widokowymi łąkami szybko w dół - do Rabki.
W Rabce jestem dosłownie chwilę - uciekam przed tłumami w szlak rowerowy na wschód, gdzie po mozolnym wyjeździe z doliny znowu mam widokową drogę polami:
a w końcu pojawia się asfalt, który zachęca by trochę dać odpocząć hamulcom - na liczniku było 74km/h:
W Olszówce powtórka - znowu bardzo ostry wyjazd w górę, po kamieniach i potem miły zjazd, choć już bez asfaltu.
Kończę dzień na miłych żwirowych ścieżkach jakiegoś "parku dworskiego":