Prehyba z Krakowa
Sobota, 22 września 2012
· Komentarze(0)
Kategoria Łojenie
dzień 1, dzień 2.
Jedziemy w trójkę. Miejsce zbiórki jest pod Biedronką przy węźle Bieżanowskim, tak więc wschód słońca mam nad Wisłą:
Potem deszczowe i mozolne Pogórze Wielickie
a po nim Przełęcz Słopnicka, o której czytałem w Rowertourze, że jest stroma. I była - dolina zwęża się, tak że droga nie ma jak układać się w serpentyny:
Brak niskich biegów daje w kość, tak że na przełęczy po prostu padam - kładę się na trawie i patrzę w niebo. Pochmurne, ale już zdecydowanie się rozpogadza.
W Zabrzeżu obiad (dobry!) po czym chwila krajówką:
i wjeżdżamy na drogę dojazdową do schroniska na Prehybie:
Pod koniec dnia wzmaga się wiatr i nawet płata nam dziwnego figla: ten słup chwilę wcześniej, stojąc o dwa kroki od nas, stwierdził że spróbuje pofrunąć:
So schroniska docieramy o zmroku, dość solidnie wykończeni - był i dystans (120km) i dwa mocne podjazdy oraz mnóstwo drobniejszych.
Rano górską ścieżką na Radziejową:
gdzie dziś już ładna pogoda i widoki.
A potem szalony zjazd ładną szutrówką. Jedzie się aż za dobrze - łatwo zapomnieć że 40km to sporo gdy w każdej chwili może być dziura, odpływ wody z drogi czy choćby grubsza warstwa żwiru (Krzysiek potem mówił, że na jednym z zakrętów "płynął" na żwirze).
Lądujemy szczęśliwie w Rytrze, gdzie jeszcze raz się wspinamy - do zamku:
po czym przejeżdżamy do Piwnicznej
gdzie wsiadamy w pociąg do Krakowa.
Jedziemy w trójkę. Miejsce zbiórki jest pod Biedronką przy węźle Bieżanowskim, tak więc wschód słońca mam nad Wisłą:
Potem deszczowe i mozolne Pogórze Wielickie
a po nim Przełęcz Słopnicka, o której czytałem w Rowertourze, że jest stroma. I była - dolina zwęża się, tak że droga nie ma jak układać się w serpentyny:
Brak niskich biegów daje w kość, tak że na przełęczy po prostu padam - kładę się na trawie i patrzę w niebo. Pochmurne, ale już zdecydowanie się rozpogadza.
W Zabrzeżu obiad (dobry!) po czym chwila krajówką:
i wjeżdżamy na drogę dojazdową do schroniska na Prehybie:
Pod koniec dnia wzmaga się wiatr i nawet płata nam dziwnego figla: ten słup chwilę wcześniej, stojąc o dwa kroki od nas, stwierdził że spróbuje pofrunąć:
So schroniska docieramy o zmroku, dość solidnie wykończeni - był i dystans (120km) i dwa mocne podjazdy oraz mnóstwo drobniejszych.
Rano górską ścieżką na Radziejową:
gdzie dziś już ładna pogoda i widoki.
A potem szalony zjazd ładną szutrówką. Jedzie się aż za dobrze - łatwo zapomnieć że 40km to sporo gdy w każdej chwili może być dziura, odpływ wody z drogi czy choćby grubsza warstwa żwiru (Krzysiek potem mówił, że na jednym z zakrętów "płynął" na żwirze).
Lądujemy szczęśliwie w Rytrze, gdzie jeszcze raz się wspinamy - do zamku:
po czym przejeżdżamy do Piwnicznej
gdzie wsiadamy w pociąg do Krakowa.